środa, 29 czerwca 2011

Padam

na nos.

Rano śniadanie za domem z wiewiórkami w tle (robią się coraz bardziej bezczelne. Wczoraj goniłam jedną bo zarypała łyżeczkę od kawy!), potem szukanie pracy i kilka godzin w pracowni (poniżej efekty pierwszego etapu moich zmagań z glinkiem. Glinek jest miły ale strasznie brudzi).
Sprzedałam 4 kartki, więc mogę kupić coś do jedzenia. Nie zginę przez najbliższe klika dni. To miłe uczucie.





Zmęczona.

4 komentarze: